co mnie stworzyło?

Trzy rzeczy mnie ukształtowały:

Komiks, moja fascynacja z okresu dzieciństwa, zostawił wyraźny ślad w kadrowaniu obrazu i skłonności do dynamicznych scen i specyficznej kompozycji. Również moja miłość do linii wzięła się z komiksu. Henri Matisse, którego poznałem w okresie liceum plastycznego, kompletnie unieważnił iluzjonistyczne postrzeganie rzeczywistości i wprowadził mnie w świat znaku plastycznego, od tego czasu zacząłem myśleć znakiem. Design to trzecia ważna rzecz, która mi się przydarzyła. Przygoda z projektowaniem dała mi możliwość zderzenia się z popkulturą. Dzięki temu nie tylko przestałem na nią patrzeć z wyżyn kultury wysokiej, ale, uświadomiłem sobie, że może to być dla mnie ciekawe źródło inspiracji.

czego się boję?

Przekonania, że sztuka może być ważniejsza od człowieka.

Kiedy Antonioni pracował nad swoim filmem „Powiększenie” zaprosił do skomponowania muzyki Herbiego Hancocka. Podczas ich rozmowy padło pytanie: czym jest sztuka? Antonioni w sposób bardzo przekonujący na nie odpowiedział: „Herbie nie ma czegoś takiego jak sztuka, są tylko obrazy, rzeźby, filmy i ich twórcy.” Kiedy wiek XIX zdetronizował Boga, pojawiła się metafizyczna pustka. Naszą samotność próbowaliśmy zapełnić kulturą, sztuka stała się rodzajem kultu, surogatem absolutu. Niestety żadna kultura, choćby była najbardziej wyrafinowana, nie nada naszej egzystencji sensu, nie może tego zrobić, bo, nie jest przyczyną naszego rozedrgania egzystencjalnego, ale jego skutkiem. Nic nie tłumaczy, a jest tylko świadectwem głodu odpowiedzi. Twórczość to nigdy trafne i błyskotliwe odpowiedzi, ale zawsze chaotyczne i niezgrabne pytania. Te pytania, z zasady pozostają bez odpowiedzi.

czego pragnę?

Wyrafinowania.

W archaicznej Grecji sztuka miała wzbudzać emocje i wzruszać, służyła wewnętrznemu oczyszczeniu – katharsis. Tworzymy nie dla jakiegoś urojonego boga sztuki, ale, zawsze dla konkretnych ludzi. Każdy rodzaj twórczości nawet ten najbardziej pośledni jest tu równouprawniony. Jedni katharsis osiągają słuchając Kunst der Fuge Bacha, inni, słuchając Marilyn Mansona. Obrazy Piero della Francesca mogą mieć równie duży ładunek emocjonalny co komedie Jasia Fasoli. Nigdy nie pragnąłem reedukować ludzi, ciągnąć ich ku górze, nawracać na wyższą świadomość. To, czego pragnę to znaleźć odpowiednią przestrzeń dla tego, co robię. Czy Keith Jarrett lub Wayne Shorter tworzą swój jazz dla sztuki? Po prostu starają się zrobić coś wyjątkowego. Grają i nagrywają dla swoich fanów najbardziej wyrafinowany jazz, na jaki ich stać. Jakiś czas temu zdałem sobie sprawę, że skoro są ludzie, którzy tworzą wyrafinowaną muzykę, literaturę, kino i ja tego od nich potrzebuję, to są też ludzie, którzy tego samego potrzebują ode mnie, tyle że w dziedzinie sztuk wizualnych. Propozycji autorskiej tak wyrafinowanej, jak to tylko możliwe.

czego nie lubię?

Oczywistości.

W dzisiejszych czasach egalitaryzm obok wolności stał się głównym Le chevalier de bataille współczesnego człowieka. Ziściło się marzenie Josepha Beuys’a, że każdy może zostać artystą. Kiedy przyglądam się temu, co się dzieje wokoło przypomina mi się powiedzenie mojego nauczyciela plakatu, kiedy przynosiliśmy pierwsze, nazbyt oczywiste pomysły: „Pierwsze koty za płoty”, Widzę całe morze prostackiej wręcz oczywistości. O wysublimowane, nieoczywiste pomysły jest bardzo trudno, ale żeby było jeszcze trudniej, twórca to nie tylko człowiek ze świetnymi pomysłami. Twórca to człowiek z ideą, który próbuje wykuć dla tej idei formę. Żeby idea mogła się sformować, potrzebuje tworzywa-materii. To nie tylko my stwarzamy materie – formujemy ją, to również materia stwarza nas. Dla mnie twórczość to ciągłe wzajemne stwarzanie się twórcy i tworzywa. Zarówno twórca, jak i tworzywo  tworzą w tym samym stopniu. Trąbka Miles’a Davisa tak samo stworzyła idiom jego twórczości, jak jego muzykalność i talent. Bez tej trąbki wielki Miles z całą pewnością byłby innym artystą, a może nawet nie osiągnąłby takiej doskonałości. Nie wierzę, żeby tylko na poziomie idei można się było twórczo zdefiniować. Idea przez swoją spekulacyjną naturę zawsze będzie ciążyć ku przewidywalności, pomysły łatwo się kopiuje. Bez zderzenia z tworzywem to, co robimy, zawsze będzie oczywiste.

Takim tworzywem była dla Schönberga skala atonalna, dla Le Corbusiera beton, a dla mnie jest nim przede wszystkim znak.

co mnie oburza?

Łatwość.

„Żyjemy w świecie, gdzie istnieje mnogość form gotowych”, jak pisze Gombrowicz. Od czasów Gombrowicza do mnogości doszła jeszcze łatwość przyswajania tych form. Łatwość, z jaką gotową formę można implantować we własną twórczość. Żeby stworzyć własny język, nie wystarczy go sobie gdzieś znaleźć, trzeba go mozolnie wypracować. Według Gombrowicza ważniejsze od formy gotowej, od formy nawet najbardziej wysublimowanej i skrystalizowanej, jest samo zmaganie się z nią. Ja jestem tego samego zdania. Nawet jeśli  się polegnie w walce z formą, jeśli zostanie się  nią przygnieciony to i tak sama walka już ma swoją wartość artystyczną. Najważniejsza jest tu droga, ślad zmagania się. Zawsze, kiedy widzę jakiegoś artystę, zastanawiam się, co robi teraz, co zrobił wcześniej i czy do czegoś to prowadzi. Musi być widać, skąd twórca przychodzi i dokąd zmierza. Dla mnie ten trud musi być czytelny.

co mnie interesuje?

Ciało, znak.

Ciało.

Parafrazując powiedzenie Protagorasa „Wszystkich rzeczy miarą jest człowiek”, miarą wszystkich rzeczy dostępnych naszym zmysłom jest ciało. Ciało jako coś najbardziej bliskiego człowiekowi jest jego prawzorem myślenia o materii. Nic dziwnego, że w europejskiej tradycji malarskiej zdobycie umiejętności przedstawiania ciała było traktowane jako najwyższy sprawdzian umiejętności przedstawienia każdej innej materii. Jestem człowiekiem, którego interesuje ciało ludzkie jako najdoskonalsza forma we wszechświecie, ale tylko jeśli istnieje w nim jakieś pęknięcie, rys czegoś spersonalizowanego, jakaś skaza, która sprawia, że ciało ma swoją intymność.

Znak.

Każdy znak wiąże się ze skondensowana ekspresją. Znak jest skrótem myślowym, esencją informacji. Znak nie ma nic wspólnego z realizmem czy iluzjonizmem, to paradygmat obrazowania zupełnie osobny, odrębny od paradygmatu europejskiego. Znak to nie jak chcą niektórzy uproszczenie realistycznych zależności w obrazie, to całkowicie odrębne kodowanie rzeczywistości. To bardziej bezpośredni, prawdziwszy przekaz forma maksymalnie wyklarowana. Znak to podstawa mojego myślenia plastycznego. Rozbijam rzeczywistość plastyczną na poszczególne elementy, budując z nich przy pomocy znaku własny arbitralny świat.